Dziadek z Wehrmachtu – Wikipedia, wolna encyklopedia

Dziadek z Wehrmachtu – słowa, którymi Jacek Kurski przed wyborami prezydenckimi w październiku 2005 określił dziadka Donalda Tuska, Józefa Tuska w wywiadzie udzielonym tygodnikowi Angora. Był to element kampanii wyborczej na urząd prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej^[1].

 Zobacz też: Józef Tusk.

Jacek Kurski powiedział: Poważne źródła na Pomorzu mówią, że dziadek Tuska zgłosił się na ochotnika do Wehrmachtu. Wcześniej Kurski wynajął niemiecką kancelarię adwokacką w celu poszukiwania informacji w tym zakresie^[2]. Wypowiedź, która zyskała rozgłos, spowodowała, że Jacek Kurski został wykluczony ze sztabu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości^[1], a Lech Kaczyński przeprosił Donalda Tuska w debacie telewizyjnej za te słowa^[3]. Przeprosiny zostały przyjęte, choć Donald Tusk zaznaczył, że nie znajduje zrozumienia dla takiego sposobu prowadzenia kampanii^[4]. Sztab wyborczy PiS twierdził jednak, że za „aferę z Wehrmachtem” odpowiedzialność ponoszą Donald Tusk i jego współpracownicy. Jacek Kurski po decyzji sądu koleżeńskiego powiedział, że popełnił pomyłkę, a nie dopuścił się oszczerstwa. Miał też powiedzieć: Z tym Wehrmachtem to lipa, ale idziemy w to, ciemny lud to kupi^[4][5]. Te słowa przytaczano jeszcze bardzo długo, a Kurski uzyskał przydomek „bulteriera Kaczyńskiego”^[5].

W pierwszym sondażu przeprowadzonym po ujawnieniu tej informacji Donald Tusk wygrywał z Lechem Kaczyńskim 57:43^[6]. Ostatecznie wybory prezydenckie wygrał Lech Kaczyński wynikiem 54%:46%^[7].

Poszukiwania dziennikarskie TVP i TVN potwierdziły, że Józef Tusk służył w Wehrmachcie, jednak nie jako ochotnik^[1].

Do całej sprawy odniósł się Donald Tusk, gdy zabrał głos po ponownym wybraniu na premiera 11 grudnia 2023 roku^[8][9].